UKRAIŃSKI PROJEKT: ŚLIZGAWKA
Plac Kaczyńskiego
instalacja
Instalacja jest autentycznym, wyjętym z miejsca zbrodni fragmentem placu zabaw jednego z ukraińskich miasteczek zaatakowanych przez putinowskie wojska. Prezentacja zdekomponowanej instalacji, podziurawionej ślizgawki czy konika-bujaka ma na celu pokazać tragedie wojny, która toczy się za naszą wschodnią granicą. Ponadto celem projektu jest zachęcenie do wsparcia finansowego akcji pomocowych dla żołnierzy i ludności ukraińskiej, która walczy o swoją niezależność.
Idea projektu powstała w oparciu o aktualne doświadczenia wojenne narodu ukraińskiego. Tytułowa zjeżdżalnia to autentyczny obiekt z jednego z placów zabaw we wschodniej Ukrainie, ostrzelanego przez rosyjskich okupantów. Zjeżdżalnia jest obiektem pamięci, niemym świadkiem historii, który przybliża tragizm wojny pochłaniającej niewinne ofiary. Celem projektu jest zwrócenie uwagi na obecną sytuację Ukrainy, nękanej przez wojnę.
Ekspozycja ma również inny, pozytywny wymiar – osoby, które nie są obojętne na losy naszych sąsiadów mogą wesprzeć darowizną prowadzoną w sieci zbiórkę publiczną. Zebrane fundusze zostaną przeznaczone na odbudowę wspomnianego placu zabaw i pomoc humanitarną. Zbiórka funduszy jest dostępna pod linkiem: https://www.ukrainedefenders.org.
Historia tego projektu jest ściśle związana z autentycznymi doświadczeniami tych, którzy uciekli z Ukrainy przed okropnościami wojny, a poprzez prezentację wspomnianego przedmiotu, pragną opowiedzieć światu o swoich tragicznych losach.
„Moja żona, Natalia jest Ukrainką, pochodzi z Pryvilli w Donbasie, gdzie Rosjanie popełnili ostatnio kilka przerażających zbrodni wojennych. Na szczęście w 2012 roku wyjechała na Uniwersytet i nie wróciła z powodu rosyjskiej inwazji w 2014 roku. Zamiast tego wraz z rodziną przeprowadziła się do Kijowa i tam rozpoczęła życie (gdzie poznałem ją w 2019 roku). Opuściliśmy Ukrainę w styczniu tego roku, aby być po bezpiecznej stronie, gdy usłyszeliśmy amerykańskie ostrzeżenie o inwazji. Niestety, jej rodzina nie chciała wyjechać na wszelki wypadek, a więc pierwszego dnia wojny robiliśmy wszystko, aby wydostać jej mamę. Udało nam się to w końcu w trzecią noc wojny. Pracowaliśmy też nad wydostaniem przyjaciół i znajomych, oferowaliśmy pomoc, załatwialiśmy noclegi. Potem wynajęliśmy samochód i dostarczyliśmy pomoc na granicę Polski z naszym przyjacielem. Tej samej nocy rakieta uderzyła w pobliżu granicy Polski, zaledwie 30 minut po naszym wyjeździe, a osoby, które dostarczały pomoc po stronie ukraińskiej, uciekły do schronu”.